Do masy 200 g wiórków kokosowych. Niewielką część odsypuję do posypania z wierzchu i tę część od razu podprażę na suchej, gorącej patelni. Często mieszam, by ich nie przypalić i kiedy lekko się zrumienią, od razu przesypuję na zimny talerz.
Wykładam też krakersami spód blachy układam pierwszą warstwę, która będzie już czekać na masę.
Do zimnego budyniu dodaję miękkie masło i dokładnie miksuję. Dosypuję wiórki kokosowe (wszystkie poza tą podprażoną częścią) i starannie mieszam. Masę dzielę na 3 lub 4 części (jeśli biorę dużą blachę to 3, jeśli mniejszą: 4). Ja biorę mniejszą, więc dzielę na 4 części nie przekładam do misek, tylko tak w głowie ją dzielę i nakładam na krakersy odpowiednie porcje.
Na przygotowanej wcześniej warstwie krakersów układam 1/4 masy i równo rozprowadzam tak, by nie poprzesuwać ciastek. Na to wędruje kolejna warstwa krakersów i znowu masa, rozprowadzam, krakersy, masa, krakersy i na wierzch ostatnia warstwa masy. Posypuję uprażonymi wiórkami i przykrywam folią spożywczą, by na kilka godzin zostawić ciasto w lodówce. Ja najchętniej robię je wieczorem przez noc ładnie się schładza i wilgotnieje, a rano jest gotowe. Można też zrobić rano i porcjować po południu rzecz jasna.